o. Henryk Kałuża SVD
Z DZIEJÓW POŻARNICTWA NA ŚLĄSKU DO 1945 r.
Wstęp
Od zarania istnienia ludzkości ogień był dla człowieka zarówno wielkim sprzymierzeńcem jak i niebezpiecznym wrogiem, z którym musiał toczyć nigdy nieskończoną walkę. Z prehistorii dokładnie wiemy, że możliwość ujarzmienia tej potężnej energii, a jeszcze bardziej jej wzbudzania, było dla rozwoju ludzkości wielkim krokiem naprzód. Od tego czasu zaczyna się przyspieszony rozwój gospodarczy i ekonomiczny. Zdecydowana większość wynalazków związana była z możliwością wykorzystania energii ognia. Należało tylko zadbać o to, aby tę energię móc utrzymać pod kontrolą myśli ludzkiej. Wystarczyła jednak lekkomyślna nieuwaga, aby cały dorobek i osiągnięcia zamieniły się w popiół.
Wielkość tej energii niemal we wszystkich okresach rozwoju ludzkości była traktowana jako zjawisko związane także z religijnością człowieka i jego wierzeniami. Jeśli już nie traktowano ognia wprost jako bóstwo, to przynajmniej jako przejaw jego działania. Najczęściej działania negatywnego rozumianego jako kara za niekonsekwentne postępowanie człowieka wobec danego bóstwa i wyznaczonych przez nie zasad moralno-etycznych. Jeśli człowiek nie był otwarty i poddany bóstwu, wówczas ono sprawiało, że ogień stawał się mieczem zemsty i kary. Wiele religii pierwotnych po dzisiejszy dzień właśnie w taki sposób traktuje zjawisko nieujarzmionego ognia.
W Starym Testamencie wiele razy występuje pojęcie ognia w kontekście religijnym. Bóg posługuje się tym zjawiskiem, aby dać o sobie znać. Ludzie starali się czytać to zjawisko poprawnie. Choćby tylko przypomnieć ,,krzak gorejący" na pustyni, który zainteresował Mojżesza. Wówczas ogień stał się zjawiskiem objawienia się Boga. Odtąd bardzo często ogień był zewnętrznym wyrazem bliskości Boga. Pamiętamy ofiary całopalne składane Bogu jako cześć. Cała Księga Kapłańska jest precyzyjnie ułożonym porządkiem spalanych ofiar, składanych w świątyni, gdzie podtrzymywano wieczny ogień. Jeśli chodzi o Nowy Testament to również słowo "ogień" ma swoje stałe miejsce. Słowo to wymienia się w Biblii aż 490 razy. Jest to wyraźny znak mówiący o ważności tego zjawiska w powiązaniu z Objawieniem.
. Prehistoria religii, jak również całe religioznawstwo ukazuje nam wyraźnie zjawisko
ognia jako symbol Boga w swoich dwóch odsłonach: misterium tremendum (tajemnica lęku) oraz misteriumjascinosum (tajemnica zachwytu, fascynacji). Miejsce święte zwykle związane jest ze świętym ogniem, wyobrażającym treści duchowe i wewnętrzne. Szczególnie mówi o tym uczony Rudolf Otto, jak również religioznawca Mircea Eliade. Przede wszystkim ogień związany jest z kultem Boga, któremu człowiek pragnie ofiarować swoje najcenniejsze wartości. Ofiarować, złożyć w ofierze znaczy poświęcić, oddać Temu, od którego wszystko mamy i któremu człowiek wierzący wszystko stara się podporządkować. .
Schodząc do rzeczywistości ziemskich zdajemy sobie sprawę z tego, że sakralność i dobrodziejstwo ognia nieraz przeradzało się w trwogę i przekleństwo, które pociągało za sobą ludzkie, tak indywidualne jak i społeczne tragedie z długotrwałymi skutkami. Dlatego też od samego początku rozpoznanej historii widzimy, że ogień starano się mieć pod kontrolą, choć niejednokrotnie było to trudne. Ogień, podobnie jak i woda, był zawsze żywiołem trudnym do opanowania. I choć występują one jako przeciwieństwa, to jednak niejednokrotnie odnajdujemy je występujące łącznie, jak np. burze i huragany, wybuchy wulkanów z obfitym deszczem i potężnymi wyładowaniami w postaci piorunów i błyskawic. W przeszłości, a niejednokrotnie także w dzisiejszych czasach, zjawiska te były odczytywane jako znak Bożej interwencji wobec ludzi, którzy nie idą Jego drogami.
1. Z zamierzchłej przeszłości Śląska
Śląsk, jako kraina przygraniczna ze swoim kulturalnym skrzyżowaniem, jest ziemią szczególną. Przenikanie się różnych kultur i tradycji z jednej strony czyni ją trudną do zrozumienia, z drugiej zaś sprawia, że jej tożsamość jest czymś bogatszym i głębszym, umożliwiającym zrozumienie innych.
Ze względu na to, że przez Śląsk w historii przetaczały się różnego rodzaju konflikty i wojny nie trudno się domyśleć, że kraina ta często stała w ogniu. Każde przejście jakiejkolwiek armii wiązało się ze zniszczeniami, pożogą, zgliszczami, które sprawiały, że społeczności miast i wiosek były biedne, bo ciągle narażone na niebezpieczeństwa ze strony obcych mocarstw. Warto zaznaczyć, że przynajmniej co dwieście lat diametralnie zmieniała się sytuacja polityczna na Śląsku.
Zwykle sama kraina była szczególnie godną pożądania cząstką. Było tak ze względu na bogactwa naturalne, które ta ziemia kryła w sobie. Dlatego też trudno się dziwić, że tak wielu miała właścicieli. Natomiast trzeba powiedzieć wyraźnie, że tak jak chciano mieć w swoich granicach śląskie ziemie, tak z drugiej strony nie chciano Ślązaków. Nie dbano o lud. Rozwijał się przemysł, który był w rękach wielkich kapitałów i właścicieli, a śląski człowiek był tanią siłą roboczą. Ziemia, przemysł: tak -ludzie: nie.
Lud śląski się zorientował, że nie jest mile widziany w swoim własnym domu, tym samym starał się samodzielnie organizować warunki życia na miarę swoich możliwości. A ponieważ warunki te nie były zbyt przychylne, jako że ci, do których należała władza i kapitał, często te możliwości swoimi ustawami ograniczali, lud śląski nadal doświadczał biedy. Najbardziej się to wyrażało w zabudowaniach i prowadzonej gospodarce rolnej.
W wiekach średnich i późniejszych śląskie obejścia były proste, składające się z
jednego domu, w którym mieściły się pomieszczenia mieszkalne (zazwyczaj dwa + komórka) oraz z obory. Te dwie części rozdzielała wspólna sień. Układ taki możemy odnaleźć na Śląsku do dnia dzisiejszego. Osobne miejsce w obejściu zajmowała stodoła i szopy. Wszystko było budowane z materiału ogólnie dostępnego, jakim było drewno i słoma, czasem glina. Tak trwało przynajmniej do XIX w.
Nietrwały materiał budowlany, gęsto zbita zabudowa szeregowa, źle rozmieszczone ujęcia wodne, kataklizmy wojenne, zwykła ludzka złośliwość - wszystko to powodowało, że śląskie wioski, osady i miasta bardzo mocno były narażone na działanie żywiołu ognia.
Wystarczy choćby tylko przypomnieć, jak przejście wielkiej hordy tatarskiej w 1241/42 roku zmiotło z powierzchni ziemi ok. 500 wiosek i miast. Część z nich nigdy nie została odbudowana.
Oprócz tego faktu, to właściwie wszystkie wioski i miasta w swojej historii kilka razy spłonęły - już to doszczętnie, już to częściowo. Wystarczy wspomnieć samo miasto Opole. Już w 1421 r. miasto spłonęło niemal całkowicie. Wiemy o tym z dokumentu fundacyjnego księcia i biskupa Jana. W dniu 29 września 1501 roku na wskutek przypadkowego zaprószenia miasto spłonęło doszczętnie. Podobnie było w dniu 27 września 1514 roku. Mniej dotkliwy był pożar w 1595 roku, który wybuchł w łazience dziekana opolskiego ks. Jana Stephetiusa.
Największy i jednocześnie najstraszniejszy w skutkach pożar w Opolu miał miejsce 28 sierpnia 1615 roku. Było wtedy bardzo gorące lato i bardzo wiele pożarów miało miejsce w księstwie śląskim. W tym samym roku 28 lipca spłonął doszczętnie cały Głogów. Natomiast miesiąc później, w piątek 28 sierpnia, w czasie sejmiku szlachty, kiedy w południe ludzie zasiedli do stołu, mnisi franciszkanie ze swoich cel zobaczyli ogień wydobywający się z mieszkania pisarza zamkowego Koblicka. Była godzina 14,00 po południu.
Pożar pochłonął całe miasto, włącznie z kościołem św. Krzyża. W płomieniach zginęło ok. 104 osoby. Wśród spalonych był również proboszcz opolskiej kolegiaty. Najwięcej zginęło ludzi starszych i dzieci. Po dwóch godzinach miasto było jednym wielkim morzem ognia. Do wieczora jedynie dym unosił się nad całą okolicą. Miasto długo nie było w stanie się odbudować. Potrzeba było aż kilkunastu lat. Nie był to ostatni pożar. Szczególnie w czasie wojen szwedzkich i długiej wojny trzydziestoletniej (1618-1648), także w czasie wojen śląskich wciąż trębacze ogłaszali panowanie ognistego kura nad ludzkim dobytkiem i dorobkiem. Opole zresztąjeszcze kilka razy padało ofiarą ognia.
2. Zorganizowana gotowość do niesienia pomocy
Ze względu na to, że pożary wybuchały bardzo często starano się organizować wzajemną pomoc w razie potrzeby. W miastach bezpieczeństwa pilnowały straże i wachty. Wioski miały swoich stróżów opłacanych przez społeczność. Trudno mówić o zorganizowanych grupach ludz~ którzy byliby zawsze gotowi do działania.
Najważniejszy był zawsze pierwszy sygnał. Ktokolwiek jako pierwszy informował trębacza zasługiwał na szacunek społeczności. Już i wtedy zdarzały się fałszywe alarmy, które były surowo karane. Były bowiem sianiem paniki i defetyzmu. Kiedy trębacz oznajmiał trwożliwe larum jednocześnie informowano o pożarze mistrza gwizdacza, który prawdopodobnie pełnił rolę komendanta organizującego pomoc.
Do gaszenia pożaru byli zobowiązani właściwie wszyscy zdolni do noszenia wody, drabin, haków, gaśnic ręcznych. W przytoczonym pożarze Opola daremnie szukano sprzętu gaśniczego. Oskarżano później o to samego kasztelana, który był zobowiązany do tego, aby pilnować wyposażenia w razie pożaru, co było wielkim zaniedbaniem. W argumentach procesowych wobec komisji z Wrocławia podawano również fakt, że kominy miejskie również nie były czyszczone starannie.
Najważniejsze jednak było ustalenie przyczyn pożaru. Świadkowie przed komisją zeznawali, że pożar był wyraźną karą Bożą za nieprzestrzeganie dni postnych i świątecznych. Podawano również różne okoliczności, jakie ludzie postrzegali i obserwowali tuż przed wybuchem tego wielkiego i strasznego w skutkach pożaru. Istniały przepowiednie, zjawiska nadzwyczajne i niewytłumaczalne, które zapowiadały tę wielką klęskę. W każdym razie przyczyna musiała się znaleźć, najczęściej w postaci tzw. ,,kozła ofiarnego", a więc kogoś, kto był podejrzany o czary lub konszachty z siłami nieczystymi.
Zwykle po pożarze miasta czy wioski, kiedy to ogień rozprzestrzenił się swoimi skutkami na wielką skalę, sąsiednie miejscowości były zobowiązane do udzielenia dobroczynnej pomocy. Jeżdżono wozami i zbierano "pożogowe" lub "pogorzałe", aby w ten sposób choć w części zrehabilitować poniesione straty. Było czymś bardzo negatywnie ocenianym, jeżeli ktoś nie udzielił takiej pomocy.
Wszelkie dotkliwe w skutki pożary powodowały, że starano się o lepsze zabezpieczenia. Powstawały prawa i ustawy władz miejskich lub zarządzenia obejmujące także tereny wiejskie co do sprzętu, co do prac kominiarskich, także w sprawie ujęć wodnych, które przede wszystkim miały być pierwszą pomocą w walce z niszczącym żywiołem. Chodziło przede wszystkim o wiadra, beczki, drabiny, haki itp. W ten sposób coraz bardziej starano się organizować społecznie, by stawić czoło niszczącemu żywiołowi, który był wielkim wrogiem ludzkiego mienia, a niejednokrotnie także i życia. W każdym razie w kronikach tak miejskich jak i wiejskich wśród najważniejszych odnotowanych informacji najczęściej znajdowały się takie, które mówiły o klęskach żywiołowych, w tym szczególnie o pożarach, które w dawniejszych czasach w kilku godzinach niszczyły całe wioski i miasta.
3. Pierwsze dokumenty pożarnicze
Ciągle duża liczba pożarów, jakie wybuchały w XVII/XVIII w. w śląskich miastach, budowanych niejednokrotnie bez przemyślanych planów, jak i gęsto budowanych wioskach zmuszała do ustalenia określonych przepisów, tzw. "porządków ogniowych", które były wzorowane na podobnych przepisach, jakie istniały w krajach zachodnich. Porządki te
zawierały przepisy co do:
l) formy zabezpieczenia przeciwpożarowego,
2) przebiegu akcji gaśniczej,
3) sposobów alarmowania mieszkańców o pożarze,
4) zaopatrzenia w wodę,
5) wyposażenia w sprzęt przeciwpożarowy,
6) budownictwa ogniotrwałego.
Bywało często tak, że po klęskach pożarów poszczególni władcy i zarządcy zwalniali
pogorzelców z podatków, jakie płacili na rzecz księcia. Czasem to było regulowane jakimiś specjalnymi umowami, czego ślad można znaleźć w dokumentacjach, kronikach i opracowaniach poszczególnych wiosek czy gmin.
Jeśli chodzi o władców polskich, to wydawali oni dosyć wyraźne zalecenia w tym zakresie, np. król Zygmunt I Stary (1467-1548) nakazał przeniesienie wszystkich browarów poza obręb miasta, król Stefan Batory (1533-586) rozszerzył ten nakaz na gorzelnie, wytwórnie wosku i świec, oraz na piece garncarskie. Królowa Bona (1494-1557) w 1548 roku po przyjeździe do Warszawy wydała przepisy zobowiązujące mieszczan do gromadzenia sprzętu gaśniczego. Podobne przepisy wydał król Jan Kazimierz (1609-1672). Ścisłe przepisy wydał książę Karol Radziwiłł (1734-1790), zwany ,,Panie kochanku", jak również w 1760 roku marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński (1683-1766), budowniczy Warszawy. Uchwała sejmowa z 1764 roku zakazywała magazynowanie produktów gorzelnianych i olejarskich w drewnianych magazynach.
Pierwsza zawodowa straż ogniowa powstała w 1802 roku w Wilnie, założona przez trzy stany: magistrat, izbę kupiecką i izbę gmin. W 1800 roku, za czasów pruskich, w Warszawie założono Stowarzyszenie Ratunkowe od Ognia. W czasie powstania listopadowego w Warszawie został powołany specjalnym dokumentem pt. ,,Dodatkowa organizacja straży ogniowej w stolicy w czasie oblężenia" korpus pompierów (oficerów i szeregowców). W Galicji natomiast w roku 1786 specjalnym dokumentem określono obowiązki obywateli względem policji ogniowej dla gmin wiejskich. Ustawa ta określała warunki bezpieczeństwa, przepisy o sprzęcie pożarowym, o ochronie mienia i konieczności stróżowania i czuwania. Powołano specjalnych stróżów, którzy byli utrzymywani przez gminy. Ponadto ustawa zobowiązywała mieszkańców i służbę dworską do czynnego zaangażowania w walce z ogniem. W Krakowie pierwsza Ochotnicza Straż Pożarna powstała w 1865 roku, natomiast Krajowy Związek Ochotniczych Straży Pożarnych powstał w 1875 roku. W wyniku jego działalności 5 marca 1897 roku wyszło rozporządzenie, wydane przez Wydział Krajowy na podstawie którego zostały wprowadzone obowiązkowe straże pożarne w gminach wiejskich.
Trudniej się nieco rozwijała sprawa w Królestwie Polskim, będącym pod władaniem Rosji. Ze względu na zorganizowaną działalność często starano się utrudniać powstawanie związków, które mogły mieć charakter paramilitarny. Zwykle pierwsze straże powstawały na podstawie indywidualnych statutów. Dopiero w 1882 roku znowelizowano ustawę, a w 1892 roku ministerstwo spraw wew. zatwierdziło ustawę w Królestwie, jednak pod ścisłym nadzorem policyjno-administracyjnym.
4. Organizowanie jednostek straży pożarnej na Śląsku
Podobnie jak w części zaboru rosyjskiego czy austriackiego, tak też na Śląsku, który
był integralnie związany z Królestwem Prus, działanie w sytuacji zagrożenia pożarowego regulowały odpowiednie przepisy i ustawy. Przede wszystkim zobowiązywały one wszystkich mieszkańców do powszechnej i zorganizowanej pomocy na wypadek pożaru. Zwykle odpowiedzialnym za organizację ratowania mienia ludzkiego i samych ludzi czyniono sołtysa lub wójta. Jeśli chodzi o miasta to najczęściej odpowiadała za to rada miejska, która zatrudniała odpowiednich ludzi w tej dziedzinie. Nad wszystkim czuwała policja. Rozpoczęto także egzekwowanie odpowiednich podatków związanych z organizacją pomocy względem poszkodowanych. Rozpoczęły swoją działalność również fIrmy kominiarskie, jako pewnego rodzaju działanie prewencyjne.
W Prusach, w tym również na Śląsku, pożarnictwo w XIX w. było zorganizowane nad wyraz dobrze. Większe miasta posiadały zawodowe straże pożarne, które były utrzymywane w ramach budżetu gminy. W mniejszych miastach oraz w większych wsiach istniały ochotnicze bądź przymusowe straże pożarne, zakładane przez nauczycieli, wójtów, a także nie rzadko przez księży. Ochrona przeciwpożarowa była obowiązkiem każdego obywatela. Gmina utrzymywała sprzęt, przede wszystkim sikawki ręczne, konne, a także wszelkiego rodzaju sprzęt pomocniczy, służący w akcjach przeciwpożarowych.
Pod koniec XIX wieku, po zatwierdzeniu ustawy w parlamencie berlińskim, a także po ratyfikowaniu ustaw w ramach rejencji opolskiej (1816) zaczęły bardzo szybko powstawać na Śląsku mniejsze i większe, bardziej lub mniej zorganizowane jednostki ogniowe. Na początku I wojny światowej (w 1914 roku) na Śląsku istniało: dwie straże zawodowe, 112 straży ochotniczych, 23 jednostki obowiązkowego działania przeciwogniowego, które były zorganizowane w trzy związki strażackie. Rozwój działalności straży zatrzymał wybuch I wojny światowej, która pochłonęła setki tysięcy mężczyzn ze Śląska. Dopiero okres międzywojenny jest szczególnym czasem powstawania jednostek straży niemal w każdej miejscowości. Niejednokrotnie mniejsze miejscowości lub osady na początku miały tzw. ,,halbzug" (półoddział) podporządkowany większej jednostce (zug) z sąsiedniej miejscowości. Tak było np. w chwili powstania w 1926 roku jednostki w Brynicy pod Opolem, która z początku podlegała jednostce w Kup.
Na czele jednostki stał zwykle tzw. "brandmeister", inaczej ogniomistrz, który organizował jednostkę i nią kierował, zwłaszcza w czasie akcji ogniowej. Jednostki liczyły od kilku do kilkunastu osób. Z funduszy gminny budowano niewielkie remizy strażackie, w których gromadzono sprzęt składający się zazwyczaj z pompy ręcznej, niedługich wężów, sikawek ręcznych, drabin, beczki, wiader, łopat, haków, ,,klapac" itp. Zwykle wyposażenie było bardzo skromne, choć gdy istniała już remiza, to znaczyło, że jednostka należy już do lepiej zorganizowanych. Przede wszystkim jednak gmina utrzymywała nocnego stróża.
Okres międzywojenny jest czasem, w którym wciąż straż pożarna ("Freiwillige Feuerwer") miała wiele do roboty. Niebezpieczeństwo wybuchu pożarowego wciąż było wielkie. Ogólnie w części polskiej Śląska istniało kilka niezależnych związków straży pożarnej. I Zjazd Strażactwa Polskiego miał miejsce 8/9 września 1921 roku, na którym doszło do zjednoczenia różnych związków w jeden pod nazwą "Główny Związek Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej", który wprowadził jednolitą strukturę organizacyjną i rozwinął na szeroką skalę sieć straży nawet w małych miejscowościach.
W części niemieckiej Śląska poszczególne jednostki miały z reguły od dawną ustaloną strukturę, która nie wymagała większych zmian. Robiono jedynie wszystko w tym kierunku, aby usprawniać działalność jednostek i ulepszać sprzęt gaśniczy, który stawał się coraz bardziej zmechanizowany. Gdy wybuchła II wojna światowa straż przyjęła charakter paramilitarny, powtórzyła się sytuacja z okresu I wojny światowej. Wielu zaangażowanych strażaków zginęło na wojnie. Starano się jedynie zachować stan zastały, a także starano się zabezpieczyć i pilnować resztek sprzętu, jeśli taki ocalał po przejściu Armii Czerwonej.
5. Straż pożarna jako organizacja społeczno-użytecznościowa
Oprócz zadań ściśle określonych, jakie wyznaczały przepisy, ustawy czy statuty, poszczególne jednostki odgrywały dodatkową rolę społeczno-kulturalną i użytecznościową w poszczególnych gminach czy miejscowościach. Gdzieś w naturze ludzkiej istnieje potrzeba doświadczania ideału bohatera. Kiedyś byli nimi rycerze, wojownicy, później ich miejsce zajęli żołnierze jako obrońcy ludzkiego dobra, w wielu wypadkach ich miejsce zajęli również ludzie, którzy bezinteresownie podejmowali obronę innych oraz ich mienia przed utratą pod działaniem żywiołów. Jedni z tych, którzy zajęli ich miejsce byli również strażacy. Zwykle na przestrzeni historii ukazywano ich poświęcenie i bohaterstwo, co mogło niejednokrotnie służyć jako przykład postępowania w służbie dobru najwyższemu, jakim był człowiek.
Najczęściej ludzie zaangażowani społecznie nie pozostawali tylko na płaszczyźnie działania w potrzebie. Niejednokrotnie byli to ludzie, którzy odkrywając swoje charyzmaty potrafili je wykorzystać w służbie na szerszej płaszczyźnie. Zwykle strażacy stali na czele tych, którzy tworzyli życie społeczno-kulturalne w poszczególnych miejscowościach. Bywało tak, że to właśnie straż pożarna organizowała wiejskie zabawy, a w okresach wstrzemięźliwości podejmowała się organizowania teatrów amatorskich, spotkań kulturalnych, szkoleń, kursów, zawodów pokazowych, wystaw czy parad.
Wiele razy dawniej, podobnie jak dziś, straż pożarna uświetniała uroczystości religijne, organizowała własne uroczystości z okazji swojego patrona, św. Floriana, zabezpieczała procesje odpustowe, często służyła powozem z procesjami do innych miejscowości. Bywało, że strażacy podejmowali się określonych obowiązków wokół parafii, np. organizowanie opału, przycinanie drzew, czyszczenie kościelnych kominów, przeprowadzanie bieżących remontów, pielęgnowanie poszczególnych krzyży i kapliczek przydrożnych, pilnowanie mostów czy budynków użyteczności społecznej. Jeśli jednostka była dobrze zorganizowana wówczas stawała się nie tylko organizacją społeczną, ale bardzo użyteczną.
Zakończenie
Spoglądając tylko pobieżnie na miejsce i rolę straży, jak mawiano "ogniowej", czy pożarnej w historii i kulturze Śląska, należy stwierdzić, że były one szczególnie ważne, ukazujące wartość więzi społecznych i społecznej odpowiedzialności za dobro tak indywidualne jak i wspólne. Etos strażaka stał zwykle na wysokim poziomie. Z reguły był to człowiek, na którego społeczność mogła zawsze liczyć, kiedy tylko znalazła się w potrzebie. Jego obraz wzmacniał się pozytywnie w ramach poszczególnych akcji, jakie były podejmowane w związku z zagrożeniami tak ze strony ognia jak też innych żywiołów, które często nawiedzały Ziemię Śląską.
Penetrując dokumenty do historii naszych wiosek i miast trzeba powiedzieć, że istnieje wiele świetlanych przykładów pozytywnego zaangażowania się straży pożarnej w interesie społeczeństwa. Nie brakuje w tym również postaw heroicznych, z oddaniem życia włącznie. Postawy te odzwierciedlają ewangeliczną zasadę miłości bliźniego, która najwyższe uznanie znajduje w słowach Jezusa Chrystusa: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie
oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Doceniając wielką ofiarność druhów minionych pokoleń warto ich wydobywać z popiołów zapomnienia, ukazywać ich sylwetki, opracowywać historię poszczególnych jednostek, aby zachować pewną ciągłość tradycji. Warto uczynić wszystko, by ocalić od zapomnienia to, za czym stoi ludzkie oddanie, praca, poświęcenie, a niejednokrotnie także życie.
o. Henryk Kałuża SVD Nysa,
Centrum Duchowości
1/2 czerwca 2006 r.
Literatura:
S. Baldy, Katedra św. Krzyża w Opolu, Opole 1994
F. Idzikowski, Opole, dzieje miasta do 1863 r., Opole 2002
D. Jędrzejczyk, 100 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w Ligocie Bialskiej, Ligota Bialska 2005
H. Kałuża, Dzieje parafii św. Antoniego w Luboszycach, Luboszyce 2001
H. Kałuża, Dzieje parafii Wysoka w ziemi oleskiej, Nysa - Wysoka 1998
H. Kałuża, 70 lat u boku św. Floriana. Kronika Ochotniczej Straży Pożarnej w Brynicy, Brynica 1996
H. Kałuża, 100 lat OSP w Łubnianach, Brynica 1997
H. Kałuża, K. Mientus, Śląskie okruszyny, Brynica 2005
H. Kuczob, Strażacka służba w województwie śląskim, Katowice 2005